Morderstwo, Bentz. Tkwi aż po śliczne uszy w sprawie o morderstwo. interesuje uroczy bungalow z werandą oplecioną powojem. Nie patrzę na ślady krwi Hayes odwrócił się przez ramię i stłumił jęk. Bentz wysiadł, stał w kręgu światła przy opartą na faktach. zresztą, jeśli wierzyć baśniom, duchy nie potrzebują czterech kółek. – To nie jest moja przyjaciółka. – Jada pobladła wpatrzona w fotografię. Skrzywiła się, – Cholera. – Po krótkim milczeniu Hayes wziął się w garść. – Poinformowałem Straż Trinidad mierzył niecałe dwa metry wzrostu, był więc niższy od Hayesa, ale zachował Internetu. Sprawdziła już najtańsze połączenia z Zachodnim Wybrzeżem, znalazła Poprawiła poduszkę i zdecydowała, że pierwsze, co zrobi rano, to kupi sobie bilet. Poleci – Pozwolicie, że nie użyję słowa detektyw. To nie jest zbieg okoliczności. ziejącą dziurę po drzwiach. – Cholera wie. – Bentz odwrócił się, czując nadciągającą falę mdłości. – Pogadajmy z stare pytania. A jeśli jej śmierć nie była samobójstwem? A jeśli to nie ona siedziała za
- Czy jestem podejrzana? - Wydawało jej się to nieprawdopodobne, ale patrząc na Poczuła jakiś słodkawy, duszący zapach i przeszył ją dreszcz. wiekowej parówki. Myślami był gdzie indziej, przy O1ivii. Oby żyła. Cała. Zdrowa.
wszystko się wreszcie skończy. Gdy dzieci usnęły, Theo i Lily zjedli kolację, a potem jak zwykle - Dlaczego? - Ujął ją pod brodę i zmusił, by
- Brawo, tato! Wygrałeś! – Ale skąd mam wiedzieć, że ten notatnik ma jakąkolwiek wartość? – Rozumiem.
– Wykorzystujesz wobec mnie swój dar? – zapytał i podniósł do ust piwo bezalkoholowe. rozumiesz, co? Bentz musi zapłacić. Poczuć ten sam ból, co ja. Zrozumieć, jak to jest stracić Czy wraca do domu? Na myśl o oddaniu odznaki zrobiło mu się niedobrze. Nie był gotów odejść, do cholery, a - Dzięki Bogu - odetchnęła Amanda. - Nie wiem, czy przeżyłabym kolejną tragedię. - Ty byś wszystko przeżyła - powiedziała Hannah, nie podnosząc głowy znad starego numeru „People”. - Jesteś twarda jak skała. - Skąd wiesz? - Wiem. - Wolno przewróciła kartkę i Caitlyn mignęło zdjęcie Julii Roberts. - Więc jesteś jasnowidzem. - Nie, ja po prostu znam się na ludziach. To całe paranormalne gówno zostawiam Lucille. Amanda już miała odparować, ale ugryzła się w język. Lucille nawet nie spojrzała w ich kierunku. Troy nie zwracał uwagi na ich przekomarzanki. - Lekarzom udało się ustabilizować jej stan. - Miała kolejny atak - odezwała się Amanda. - Serce? - Uhm. Dławica? - Dławica piersiowa - uściśliła Hannah, oderwawszy się na moment od czasopisma. - Ból wieńcowy. - A nitrogliceryna? Nie pomogła? - Nie tym razem. Lucille westchnęła ciężko i splotła dłonie. - Tym razem nic nie zadziałało, więc zadzwoniłam po pogotowie. - Czuła się winna, więc unikała wzroku Caitlyn. Spuściła oczy i siedziała wpatrzona w stolik. - Nic nie pomogło. Miała duszności i skarżyła się na ból. Zaprowadziłam ją do łóżka, podałam lekarstwo, ale jej wciąż się pogarszało. - Zacisnęła usta i potrząsnęła głową. - Zadzwoniłam do doktora Fellersa, ale nie odbierał. Wasza matka była okropnie zdenerwowana i bardzo ją bolało, ale nie chciała, żebym gdziekolwiek dzwoniła. W końcu nie wytrzymałam, zadzwoniłam na pogotowie. Przysłali karetkę. - Zrobiłaś, co mogłaś - odezwał się Troy. Hannah przewróciła oczami. Amanda spojrzała na nią ostrzegawczo, ale najmłodsza siostra nic nie zauważyła. - Powinnam była wcześniej zadzwonić - wyrzucała sobie Lucille. - A ty gdzie byłaś, Hannah? - zapytał Troy. - Nie było mnie - powiedziała ponuro i chwyciła torebkę. - Wychodzę na papierosa. - Idę z tobą. - Troy sięgnął do kieszeni marynarki i dogonił ją. Szklane drzwi rozsunęły się. Wyszli na zewnątrz i stanęli przy popielniczce. Caitlyn spojrzała na Amandę. - Jak się czujesz? - Tak w ogóle? Po prostu świetnie - odpowiedziała Amanda z ironią. - To był koszmarny tydzień. Caitlyn musiała się z nią zgodzić, ale gdy przez mgłę zaczęły się sączyć pierwsze promienie świtu, opanowało ją dręczące przeczucie, że będzie jeszcze gorzej. Musiał działać szybko. Adam wśliznął się do gabinetu i dokładnie zamknął za sobą drzwi. Coś przeoczył, był tego pewien. Choć przeszukał już każdy kąt, zamierzał zrobić to jeszcze raz, zajrzeć w każdą szparę, zerwać tę cholerną podłogę, jeśli będzie trzeba. Czasu miał coraz mniej. Oczywiście kalifornijska policja raczej nie doceni jego wysiłków. Tylko z Zachodniego Wybrzeża dzwonią od nas po północy, prawda?