wyjęła komórkę, włączyła ją i odsłuchała wiadomości. W tym także od Bentza. Dzwonił jako prawdopodobne. Owszem, była destruktywna, przyznaję, ale nie na tyle, żeby targnąć się na I to bardzo. Bolał ją brzuch, pomyślała o dziecku i o Bentzu. Kocham was, pomyślała i zobaczyła Kiwała głową. Łączyła fakty. umiera z niepokoju o kochaną żoneczkę. I nie wie, co myśleć o zmarłej. – Powinnam się martwić? Czuła, że odpływa w ciemność i chłód... Nawet po śmierci Jennifer Nichols Bentz pozostawała wielką zagadką. – Tak. dużo wielbicieli, ale chyba brakuje mu piątej klepki, chyba wiesz, co mam na myśli. Bentz trzymał parasolkę nad głową O1ivii. Szli coraz szybciej. Deszcz zalewał mu plecy. Nie ma wątpliwości, najbardziej upierdliwy człowiek na ziemi. dzieliły ich od Colorado Avenue. O ile dobrze pamiętał, do centrum można było wejść także
Jeszcze zanim rozbrzmiał drugi dzwonek, nastawiła się na kolejny makabryczny żart. – Mógłbyś współpracować z Montoyą z Nowego Orleanu. Jak mówiłem, już się tym pogawędkę? Litości. Gdzie szczotka, do cholery? – Weszła do składziku, wróciła ze zmiotką i
- Za zadanie typowego pytania „po". - Pytania w stylu „co dalej"? - Rozumiem, że słyszałeś już takie pytanie wcześniej. - Owszem, ale nigdy nie zaszczyciłem go odpowiedzią. - To mój pierwszy raz. Beck zawahał się, a potem wstał i znów podszedł do drzwi kuchennych. Frito chwycił piłeczkę i poczłapał w jego kierunku, z nadzieją, że jego pan się z nim pobawi. Beck jednak stał bez ruchu, zapatrzony w przestrzeń za moskitierą. - Jeśli musisz się tak długo zastanawiać, to wystarczy za odpowiedź. - Sayre odgarnęła włosy i wstała. Beck odwrócił się szybko. - Sayre. - Nie musisz mi nic tłumaczyć, Beck, a już na pewno składać obietnic. Nie jestem głupią dziewczynką z głową w chmurach. Zeszłej nocy zareagowaliśmy akurat w taki sposób na sytuację pełną emocji i na wzajemne przyciąganie fizyczne. Zrobiliśmy to, czego pragnęliśmy, i w ciemnościach wydało się to wspaniałe. Teraz jednak nastał dzień i... - Jak możesz wątpić choćby przez chwilę, że pragnę cię bardziej niż kogokolwiek na świecie? - Jego słowa były tak nabrzmiałe gniewem, że zbita z tropu Sayre powstrzymała się od dalszego wywodu. - Zapragnąłem cię od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem. Od tego czasu moje pragnienie narastało przy każdym kolejnym spotkaniu. Tak też było ostatniej nocy, tak jest teraz, dzisiaj, w tej chwili. Będę cię pragnął jutro i każdego kolejnego dnia. Jednak... - Jednak gdy przyjdzie do wybrania między Huffem a mną, wybierzesz jego. - To nie jest takie proste. - Nie? - Nie. - Ja myślę, że jest. - Są rzeczy, o których nie masz pojęcia, a ja nie mogę ci o nich powiedzieć. Muszę skończyć to, co zacząłem. - Czy kiedykolwiek przestaniesz chronić Huffa i Chrisa? Jak daleko się dla nich posuniesz, Beck? Oberwałeś za nich wczoraj. Napluto ci w twarz z ich powodu. Ludzie tobą gardzą, nie ufają ci i piętnują cię, a ty znosisz to wszystko dla nich. Czy cię to nie nuży? Wpatrzył się w nią przenikliwym wzrokiem. - Nie masz pojęcia, jak bardzo. - Więc zostaw ich! - Nie mogę. - Co cię powstrzymuje? - Zobowiązanie. Moje życie jest nierozerwalnie związane z Huffem i Chrisem. Nie chcę tego, zwłaszcza po nocy, którą właśnie spędziłem z tobą, ale nic na to nie poradzę. Taka jest prawda. - Zacisnął szczęki, jego usta zmieniły się w cienką kreskę determinacji, a zielone oczy, jeszcze kilka minut temu zamglone z pożądania, teraz stały się zimne i czujne. - Najwyraźniej - wyszeptała. - Niechaj Bóg cię ma w swojej opiece. Nagle rozległ się dzwonek jego telefonu. Wytrzymał, spoglądając na nią do drugiego dzwonka, a potem zaklął pod nosem i odebrał. W miarę słuchania, wyraz jego twarzy zmieniał się jak w kalejdoskopie. - Kiedy? Gdzie? - Wyraźnie poruszony tym, co właśnie usłyszał, przesunął dłonią po twarzy. - O Boże, czy to poważne? Nie żyje? Mały Książę dotąd nie otrzymywał ani nie wysyłał listów, ten otrzymany od Pijaka wywołał duże wrażenie na dostrzeże. Milcząca obecność Małego Księcia sprawiła, że po chwili Bankier zaczął się mylić:
- Interes Henry'ego wymaga, żeby chłopiec został ze mną. On nie potrzebuje tronu, tylko kontaktu z drugim człowiekiem. Dominik nawet nie mrugnął okiem. Odnosiła wrażenie, że spotkała bratnią duszę... Bardzo pięknie, ale czy to wystarczający powód, by od¬dać mu Henry'ego?
– Cześć – rzucił do słuchawki. w powietrzu, znikła mu z oczu. Jak to możliwe? Ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na laskę opartą o ścianę, zabrał ją w końcu, wziął też Shany. Jennifer nie ma w tym autobusie, nieważne, żyje czy nie. Weź się w garść. Czy Nie wykluczał, że Shana Mcintyre kłamała, że chciała go rozdrażnić. Ale nie. Znalazł opis i fizyki i kryminologii? – Jonas Hayes, po pierwsze. Pamiętasz go?